Stanisław Kmiecik - Człowiek bez barier 2020

„Szczerze mówiąc, w nosie mam tę swoją niepełnosprawność. Nie mam na nią czasu. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia” – mówi uznany malarz Stanisław Kmiecik. Poznaj Człowieka bez barier 2020!

 

Malować zaczął w wieku 5 lat. Najpierw była to zabawa, relaks, pasja. W wieku 18 lat został stypendystą światowego związku zrzeszającego artystów malujących ustami i stopami – VDMFK. Od tego momentu malowanie stało się jego pracą.

Maluje ciągiem. Od płótna nie odchodzi nawet przez kilkanaście godzin. W tym czasie nie je, nie robi przerw – pracuje. W takt muzyki w słuchawkach, najczęściej nocami, powstają krajobrazy i martwa natura. Czasem staje się abstrakcjonistą, jak niemal w każde swoje urodziny, gdy tworzy wyłącznie dla siebie. W jego pracowni powstaje ok. 60 obrazów rocznie, ale był też taki czas, gdy w ogóle zarzucił malowanie.

- To był krótki epizod – mówi. – Jak się ma rodzinę, to się myśli o pieniądzach, a nie o sztuce. Jeździłem po wsiach, szukałem staroci typu meble, zegar, a nawet sanki Mikołaja. Kupowałem, naprawiałem, sprzedawałem. Widać w duszy jestem etnografem.

Kariera handlarza starociami trwała dwa lata. Posłuchał jednak rady znajomego, porzucił nowe, intratne zajęcie i wrócił do tego, co potrafi robić najlepiej – malowania stopami.

Priorytet i duma

Dzięki sprawnym stopom nie tylko pracuje. Zajmuje się ogrodem, sprząta, wykonuje obowiązki domowe. Stopami prowadzi samochód, także ten rajdowy. To on zachęcał Bartka Ostałowskiego do malowania i starania się o przyjęcie do VDMFK, pokazał, jak jeździć prowadząc stopą. Dzisiaj uśmiecha się na to wspomnienie widząc, jak świetnie jego uczeń radzi sobie w sporcie i w sztuce. Nie tylko jego motywował. Było i jest więcej takich osób.

- Bezręczni – Martynka, Staś, Jagoda, Marysia – to teraz nasz priorytet i duma – mówi Stanisław. – Zależy mi na tym, aby pomimo własnych ograniczeń wykształcili w sobie poczucie pewności siebie. Nikt nie odnajdzie się lepiej w sytuacji dziecka bezręcznego niż osoba dorosła, która przeszła taką samą drogę.

Dla niego żadna czynność nie stanowi problemu.

- Uważamy, że najważniejsza w przypadku osoby niepełnosprawnej jest inwestycja w wykształcenie, rehabilitacja oraz dostosowanie warunków mieszkaniowych – mówi Monika Woszczyńska-Kmiecik, żona malarza. – Istotna jest umiejętność radzenia sobie po swojemu, nabywanie wiedzy, niwelowanie barier w otoczeniu. To one decydują o jakości życia. To, co człowiek wie, potrafi zrobić, a nie to, czy ma ręce.

„W nosie mam niepełnosprawność”

Monika i Stanisław pierwszy raz spotkali w sanatorium w Zakopanem. Przegadali godzinę, a ona nie zorientowała się, że jej rozmówca nie ma rąk. Do następnego spotkania musieli poczekać 20 lat. I już się nie rozstali.

Ona ma problem z nogą, on nie ma rąk. Żadne z nich nie bierze jednak pod uwagę niepełnosprawności.

- Powiem tak: był czas, kiedy ważyłam o 50 kg więcej – mówi Monika. – I niby jakie to ma znaczenie? Zarówno wtedy, jak i teraz – nigdy nie brakowało mi pewności siebie. Nigdy nie czułam się wyalienowana i odrzucona. A powinnam – gruba, kulawa, każda noga z innej parafii i jeszcze się cieszy. Osoba niepełnosprawna nie jest ani gorsza, ani lepsza od innych. Niepełnosprawność to nie atut ani ujma. Jest, bo jest, no i co z tego? Ograniczenia są tylko w głowie. Od nas zależy, czy damy sobie przyzwolenie na stereotypowe postrzeganie siebie i drugiego człowieka.

- Szczerze mówiąc, w nosie mam tę swoją niepełnosprawność – dodaje Stanisław. – Nie mam na nią czasu. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Najpierw mieć, później być

On sobie takiego przyzwolenia nigdy nie dał. Robił to, co było do zrobienia. Do szkoły chodził 2 km, nie unikał nawet lekcji WF. Żyje na pełnych obrotach i intensywnie pracuje.

- Mąż jest przede wszystkim malarzem z niezwykłą wyobraźnią. Każda nowa praca zaskakuje – ocenia Monika.

Stanisław dzieli swoje prace na dwie grupy.

- Najpierw maluję, żeby jeść – pilnując, żeby to, co robię, trzymało poziom – tłumaczy. – Później maluję to, co mi w duszy gra. Najpierw mieć, później być.

Jego prace trafiają na kalendarze i kartki w 76 krajach świata. W Polsce rozpowszechnia je Wydawnictwo AMUN. Stanisław stale organizuje wystawy, bierze udział w pokazach malowania. Ma za sobą ponad tysiąc pokazów i kilkaset wystaw. Na tym jednak nie koniec jego aktywności.

Wspólnie z żoną prowadzi spotkania motywacyjne. Spotykają się z seniorami, młodzieżą, dziećmi. Wspierają rozwój artystyczny dzieci. Także finansowo. Przekonują, że malarstwo może być sposobem na życie, a brak rąk nie jest przeszkodą. Uważają że osoba bezręczna nie wymaga zaprotezowania. Musi mieć jedynie otwartą głowę i wykazać kreatywność w dostosowaniu otoczenia do własnych możliwości.

Nie dla poklasku

Od lat Monika i Stanisław noszą się z zamiarem założenia fundacji, jednak ramy organizacyjne takiego przedsięwzięcia nie pasują do ich sposobu działania i temperamentów. Nie biorą wynagrodzenia za wykłady, spotkania i działania na rzecz innych. Prowadzą twórczy, otwarty dom.

- Tak, czasem jest u nas jak na dworcu – uśmiecha się Monika. – Przed pandemią drzwi naszego domu się nie zamykały. Nasi goście wiedzą, że to, co mamy w lodówce, jest też do ich dyspozycji. Zasada jest jedna. Weź sobie sam. U nas nikt koło nikogo nie tańczy.

Nie pomagają dla poklasku. O wielu rzeczach nie mówią. Nie przywiązują wagi do wyróżnień i odznaczeń, chociaż Medal 100-lecia Odzyskania Niepodległości ma u nich szczególne miejsce.

- To uhonorowanie 30-letniej pracy męża na rzecz innych – wyjaśnia Monika.

- My po prostu lubimy to robi – podsumowują oboje. – Lubimy motywować innych do działania. Chcemy, by zrozumieli, że sukces jest możliwy, że naprawdę warto podążać za marzeniami. Warunek jest jeden. Te dążenia muszą być poparte ciężką pracą. Nigdy nie wolno się poddawać. To chcemy przekazywać od siebie.

Autorka: Ilona Berezowska 

Stanisław Kmiecik - ma 49 lat, mieszka z rodziną w Krakowie. Urodził się w Klęczanach koło Nowego Sącza. Nie mając od urodzenia rąk, już jako 5-latek zaczął malować ustami i nogami. Od 1989 r. należy do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami (VDMFK), a od 1993 r., czyli od początku, współpracuje z Wydawnictwem AMUN. Jest znanym i wziętym malarzem. Choć jest samoukiem, swój warsztat doskonalił pod okiem m.in. sądeckich i zakopiańskich nauczycieli.

To bohater tysięcy wystaw indywidualnych i zbiorowych. Jego obrazy znalazły się w największych muzeach i galeriach świata. On sam chętnie prezentuje publiczności swój sposób malowania. Najczęściej stosowane przez niego techniki malarskie to: akryl, olej, pastel, akwarela, tempera, rysunek ołówkiem. Jego ulubionymi motywami są: krajobraz rodzinnych okolic, martwa natura, akt, a także obrazy surrealistyczne, pełne osobistych, metafizycznych nastrojów. Jego prace były reprodukowane przez 46 wydawnictw w 76 krajach, a na podstawie jednego z obrazów wydano w Japonii i Wielkiej Brytanii 1000-elementowe puzzle.

To wielki przyjaciel dzieci i osób potrzebujących wsparcia, czemu daje wyraz przyjmując zaproszenia do szkół, ośrodków wychowawczych i szpitali, ale także DPS-ów, a nawet zakładów karnych. W każdy zakątek Polski przyjeżdża na swój koszt. Ma za sobą ponad 1400 pokazów malowania i ok. 350 wystaw w całej Polsce. Ma też uczniów, którzy dzięki niemu budują swoją karierę. To m.in. Bartosz Ostałowski, który jest także drifterem, oraz 9-letnia Martyna Gruca, najmłodsza w Polsce stypendystka VDMFK. W 2020 r., gdy pandemia sparaliżowała świat, Stanisław zaprezentował, wraz z wieloma malarzami, filmik pokazujący proces powstawania dzieła sztuki. Poza sztuką uwielbia jeździć samochodem, który prowadzi nogami. Brał udział w rajdach.

MATERIAŁ WIDEO
Nasi Partnerzy