Róża Kozakowska - Wyróżnienie w Konkursie Człowiek bez barier 2021
Róża Kozakowska przy mikrofonie w trakcie odbierania statuetki w konkursie Człowiek bez barier

„Gdy dorastałam chciałam być człowiekiem silnym i wzorem. Postanowiłam sobie, mimo iż ciężkie było to życie, że będę dostrzegać w nim dużo piękna. Wierzyłam, że nie ma takiej rzeczy na tym świecie, którą się nie da pokonać, jeżeli mocno w to wierzymy, pragniemy tego i chcemy dokonać czegoś niezwykłego” – mówi Róża Kozakowska, wyróżniona w Konkursie „Człowiek bez barier 2021”.

Róża Kozakowska przez niemal 30 lat żyła zawieszona między tym, co rzeczywiste, a światem swoich marzeń. W tym wymyślonym świecie wszystko wyglądało zwyczajnie. Odbywały się rodzinne spacery, dokładnie takie, jakie obserwowała z okien domu dziecka, rodzice tulili dzieci, było bezpiecznie, wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi, a przede wszystkim dachy nie przeciekały i nie było przemocy.

Rzeczywistość nie była tak atrakcyjna. Do domu dziecka trafiła w wieku pięciu lat. Zapamiętała go, jako miejsce, w którym nie spotkało jej nic dobrego. Mieszkała tam niemal siedem lat. Na porządku dziennym była przemoc wśród rówieśników, ale ona była już do tego przyzwyczajona. W jej rodzinnym domu było podobnie. Ojciec traktował ją jak worek treningowy, z dachu kapała woda, był kłopot z ogrzewaniem, prądem i zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Rodzina funkcjonowała w biedzie.

- Gdy przypominam sobie tamten okres, widzę siebie bezradną, bezbronną, ale już wtedy miałam wielkie marzenie o sportowym sukcesie. Wyobrażałam sobie, jak to będzie stanąć kiedyś na podium i poczuć się zwycięzcą – mówi.

Świat marzeń pochłonął ją tak dalece, że bywała uznawana za niemą i intelektualnie niepełnosprawną. Ze swojej skorupy wyszła tylko raz.

- Sądziłam, że zostanę łyżwiarką figurową. Miałam nawet łyżwy. Pewnego dnia otworzyłam ją, a ich nie było. Ktoś je ukradł, a na kolejne nie było szans. Wtedy byłam pewna, że już mi się nic nie uda, że nie zostanę sportowcem, byłam załamana, płakałam.

Urodzony sportowiec

Emocje budził w niej sport. Szybko postanowiła, że właśnie to będzie robiła w życiu. Uważała, że sportowcy muszą być silni, szybcy i odporni na przeciwności losu, nigdy się nie załamywać. Ona właśnie taka musi być.

- Urodziłam się sportowcem. To moje życie, powietrze, talent, ucieczka i pasja – mówi zawodniczka, która w drodze po złoty medal musiała pokonać kilka dodatkowych przeszkód.

Okazała się utalentowaną lekkoatletką, ale odkleszczowa neuroborelioza kolejny raz postawiła jej marzenia pod znakiem zapytania.

- Nie wiedziałam, że jest taka choroba. Spędzałam dużo czasu w lesie. Mieszkałam na wsi. Nieraz wracałam z trzema, czterema kleszczami w ciele. W sumie było ich mnóstwo. Były usuwane i już. Pojawiały się rumienie, ale dopiero z telewizji dowiedziałam się, że to coś znaczy. Gdy już uzyskałam diagnozę, okazało się, że moja neuroborelioza rozwijała się od lat. Z medycznego punktu widzenia, jestem ciężkim przypadkiem – mówi zawodniczka, która ma również endometriozę i kłopoty kardiologiczne.

Mimo tych dolegliwości nie chciała jednak rezygnować ze sportu. Gdy zobaczyła w telewizji sport paraolimpijski, od razu wiedziała, że to coś dla niej. Klub i trenera znalazła sama. Zaczęła od skoku w dal. Szybko robiła postępy. Wygrywała, skacząc zarówno z prawej jak i z lewej nogi, postępująca choroba wykluczyła jednak tę konkurencję. Kolejne porażenie posadziło ją na wózek. Po wielu perypetiach zdecydowała się na pchnięcie kulą i rzuty maczugą.

- I zakochałam się w nich od razu – przyznaje.

Na pierwszych treningach maczugę zastępowała butelka. Lądowała w okolicach 15 metrów.

- Wierzyłam, że coś z tego będzie, mimo że spastyczność przeszkadzała mi w treningach.

Sukces przyszedł w Tokio. Igrzyska przyniosły jej złoty medal i rekord świata w rzucie maczugą oraz wicemistrzostwo paraolimpijskie w pchnięciu kulą.

- Pokazałam tam, na co mnie stać, i udowodniłam, że marzenia naprawdę się spełniają. Warto o nie walczyć. Niemożliwe nie istnieje.

 „Zło ma potworną moc”

Jej marzenia o domu na razie pozostają niezrealizowane. Jeszcze czeka na stypendium, realizację obietnic o utwardzeniu drogi do domu i naprawę kontenera, który miał się stać jej miejscem zamieszkania, tymczasem stał się gniazdem dla szerszeni. Strażacy usunęli kilkadziesiąt owadów. Kontener został zniszczony.

Mistrzyni przetrwania codziennie od nowa pokonuje przeszkody. Nadal nie ma ogrzewania, bieżącej wody, dachu nad głową. Ojciec nie ma już na nią wpływu. Wprawdzie wykrzykuje groźby pod jej adresem, ale ona myśli o nim, jak o obcym człowieku, dlatego nazywa go ojczymem. Nadal wierzy, że w jej życiu wszystko zmieni się na lepsze.

- W moim życiu wiele się wydarzyło. Czasami jestem pytana, dlaczego nie odeszłam wcześniej, Dlaczego nie zrobiła tego moja mama. Trzeba przeżyć to, co my, żeby zrozumieć. Zło ma tak potworną moc, że czasami brakuje sił, żeby się z tego wyrwać. Czekam, aż będę miała siłę, by do tego wrócić i wszystko to opisać w książce, którą planuję od dawna – mówi.

Książka będzie nosiła tytuł „Złote piekło”. 

- Na razie piszę tę książkę swoim życiem i sama układam jej kolejne rozdziały – dodaje Róża Kozakowska.

Autorka: Ilona Berezowska

 

Róża Kozakowska - sportsmentka, paralekkoatletka, paraolimpijka, rekordzistka świata w rzucie maczugą, dwukrotna medalistka Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio.

Ma 32 lata, mieszka i trenuje na Podkarpaciu. W 2014 r. dowiedziała się, że choruje na neuroboreliozę stawowo-mózgową – porażenie mózgowe narządów ruchu po ukąszeniu kleszcza.

Róża była aktywna sportowo od najmłodszych lat. Startowała w zawodach już jako uczennica szkoły podstawowej i średniej. Wracała z nich z medalami, ale w domu nie czekały na nią pochwały i radość, ale brutalna przemoc. Gdy z powodu choroby zaczęła tracić sprawność, wycofała się z zawodów dla sportowców pełnosprawnych i zaangażowała się w sport paraolimpijski. W 2019 r., w Dubaju, na swoich pierwszych mistrzostwach świata sportowców z niepełnosprawnościami, zajęła 4. miejsce w skoku w dal. Rok 2021 to dla Róży prawdziwe medalowe żniwa: najpierw brązowy krążek w pchnięciu kulą podczas Mistrzostw Europy w Bydgoszczy, a później dwa: złoty w rzucie maczugą (wynikiem 28,74 m ustanowiła jednocześnie rekord świata) i srebrny w pchnięciu kulą na XVI Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio.

Swoją życiową postawą i osiągnięciami sportowymi Róża jest przykładem osoby z wielkim hartem ducha, która pomimo tragicznych życiowych doświadczeń pokonuje śmiało zarówno bariery stawiane przez otoczenie, jak i te związane z ciałem.

Nasi Partnerzy