Jest wulkanem energii i kreatywności, dla których nieustannie szuka ujścia. Jako 15-latka napisała pierwszą książkę, chociaż tego nie planowała. Zapisywała kolejne strony przede wszystkim dla siebie. Niepostrzeżenie zamieniły się one w ciekawą historię, którą warto było wydać. Druga książka powstała bardziej świadomie - od początku miała zostać wydana. Maja nie widzi się jednak w roli pisarki, zwłaszcza gdy w grę wchodzi współpraca z wydawnictwami i promocja.
- Proces wydawniczy za bardzo ogranicza moją swobodę twórczą. Okazało się, że to nie dla mnie, chociaż nie wykluczam, że jeszcze kiedyś coś napiszę. Pierwsza książka nie jest w żaden sposób o mnie, ale miała działanie terapeutyczne. Przy drugiej byłam już pewna, co chcę osiągnąć.
Wydanie książki debiutantki obfitowało w rozczarowania. Przy drugiej książce rozwiązanie znalazła mama Mai. Założyła własne wydawnictwo, a Maja sama mogła decydować o okładce, grafice i procesie wydawniczym.
W poszukiwaniu większej swobody twórczej zdecydowała się na studia dziennikarskie. Jako fanka muzyki i uczestniczka koncertów myślała o dziennikarstwie muzycznym, ale i tu nie znalazła miejsca dla swojej kreatywności. Spełnienia nie przyniosły jej także studia public relations. Najlepiej czuje się bowiem jako aktywistka.
- Teraz tu przekierowałam swoją energię i to chyba moje miejsce w świecie, ale temu dziennikarstwu też nie mówię do końca nie. Może czasami napiszę jakieś krótsze formy. Ostatnio napisałam tekst, który wymusił na mnie konfrontację z moimi obawami i przeżyciami i może mogłabym to powtórzyć.
W roli aktywistki pojawiła się w Stowarzyszeniu „Tęczowe Opole”. Najpierw jako wolontariuszka, potem koordynatorka mediów społecznościowych, a w końcu członkini zarządu. Początki były kłopotliwe. Swoją działalność rozpoczęła w pandemii. Pracowała zdalnie, nie mając okazji poznać współpracowników. Gdy praca wróciła do biur, Maja zaczęła spędzać w nim każdy dzień, nie zwracając uwagi na upływające godziny. Lubi to, co robi. Pracuje z przyjemnością i zaangażowaniem. Jej pierwszym ważnym zadaniem była oprawa graficzna 3. Marszu Równości w Opolu. Obecnie odpowiada za finanse, obsługę graficzną i media oraz wspiera osoby nieheteronormatywne.
- Mam to po mamie - jestem pracoholiczką i lubię się angażować, ale tylko wtedy, gdy to ma sens i pozwala pomagać innym. Bliska jest mi nie tylko tematyka LGBT, czy innych mniej akceptowanych grup społecznych, ale także ekologia.
Maja, gdy nie pracuje, podróżuje. Zwiedziła 23 kraje. Ostatnio była w Islandii. Przed nią wyprawa do Kenii. To będzie jej najbardziej egzotyczna z dotychczasowych podróży. Głęboko w jej pamięć zapadło koło podbiegunowe, kiedy jej wózek brnął przez zaspy. Swoją dostępnością pozytywnie zaskoczyła ją Malta. Nie waha się podejmować ryzykownych i spontanicznych decyzji w podróżach i w życiu.
Najtrudniej było w wieku nastoletnim. Wtedy musiała zaakceptować, że jej ciało jest inne i życie również będzie odbiegało od tego, jakie prowadzą rówieśnicy. Dla nastolatki spędzanie czasu z rodzicami nie miało już takiego samego uroku jak w dzieciństwie.
- To był nie najlepszy moment. Moje koleżanki wyjeżdżały same, urządzały nocowania, a ja nie mogłam, bo potrzebowałam pomocy moich rodziców. Musiałam się nauczyć, że moje życie będzie inne, że ja będę inna. Nadal układam swoją relację z ciałem i coraz lepiej się z nim dogaduję. Moje relacje z ciałem cały czas się zmieniają i bywają wyboiste – wyznaje.
Po trudnym okresie akceptacji, zaczęła dostrzegać w sobie piękno. Wychodzi z domu z artystycznym, kreatywnym makijażem. Projektuje go sama i sama wykonuje. Jej zdolności makijażystki przyciągają wzrok.
- Po prostu uwielbiam to robić, bawić się tym, nawet jeśli później trzeba to zmywać przez pół nocy.
Ważne chwile i wartości zapisuje tatuażami. Ma już dwa. Trzeci właśnie skończyła projektować. Będzie przypominał o tym, jak ważna jest akceptacja tego, co od nas niezależne. Ciało stało się dla niej płótnem artystycznym, elementem sztuki.
- Ograniczenia i przeszkody nie są dla mnie. Cieszę się życiem. Planuję przyszłość i jednocześnie jej nie planuję. Doceniam to, co mam.
Taką postawę wypracowała sobie już w dzieciństwie. Nie odstawała od swoich rówieśników. Brała aktywny udział w życiu szkoły. Jeździła na wycieczki, chociaż wiązało się z koniecznością stosowania kreatywnych rozwiązań.
- Pamiętam, że w szkole była wycieczka w Góry Stołowe. Tam nie brakuje wąskich przejść. Na wózku byłoby trudno. Mama przygotowała więc nosidło i tak wzięłam udział w wycieczce.
Mimo że jest osobą zależną, potrafi sama zrealizować swoje zamierzenia. Pierwszy tatuaż zrobiła w tajemnicy przed bliskimi. Wymagało to wykorzystania zarówno talentu literackiego, by stworzyć wiarygodną historię, jak i odwagi, by samodzielnie pokonać bariery architektoniczne.
- Do dzisiaj, gdy mówię, że idę się spotkać z przyjaciółką, wszyscy pytają, czy może znowu koleżanka to przykrywka dla mojego szalonego planu, bo tych nigdy mi nie brakuje. I mam nadzieję, że tak zostanie.