Krzysztof Głombowicz - Nagroda specjalna konkursu Człowiek bez barier 2021
Krzysztof Głombowicz dziękuje za nagrodę

„Jestem przedstawicielem wszystkich ludzi, którzy wzięli życie w swoje ręce. Pochodzę z małej polskiej wsi i moja śp. mama zawsze mówiła: Krzysiu, ja wiem, że jest ci ciężko, że nie jest ci łatwo. Że nie możesz się odnaleźć w tym świecie ludzi zdrowych, Ale wierz mi, próbuj, staraj się. Nie możesz na stojąco – to usiądź. Nie możesz na siedząco – to uklęknij. Ale zawalcz o swoje życie. Żyj godnie tak, jak my wszyscy” – mówi Krzysztof Głombowicz, który otrzymał Nagrodę Specjalną Konkursu „Człowiek bez barier 2021”.

Krzysztofa Głombowicza zna niemal każdy kibic sportu paraolimpijskiego. Jego głos słychać na najważniejszych imprezach sportowych w kraju. Potrafi porywać tłumy, zmienić nastrój wśród kibiców, przekonać ich, by kibicowali także rywalom swoich ulubieńców. Nadaje każdej dyscyplinie ludzki wymiar. Od niego kibice dowiadują się, że znany kolarz wychodzi właśnie z kontuzji, że czyjś sprzęt utknął na lotnisku, że ważą się losy czyjejś grupy startowej. O zawodnikach wie wszystko. Do zawodów jest zawsze przygotowany.

- Staram się robić to dobrze, ale przede wszystkim z sercem – mówi ekspert telewizyjny, sprawozdawca, dziennikarz, komentator, organizator, a także wiceprezes START-u Bydgoszcz i trener bocci.

Chociaż dzisiaj trudno sobie wyobrazić wydarzenie sportowe bez jego udziału, droga do tego nie była prosta.

Dzieciństwo w szpitalach

Miał 14 miesięcy, gdy zdiagnozowano u niego Heinego-Medina.

- Podobno chorowałem niemal miesiąc. Tak opowiadała to moja mama. Miałem temperaturę powyżej 40 stopni, ale gdy przyjeżdżało pogotowie, jakoś wszystko znikało. Niczego niezwykłego nie dopatrzył się również lekarz. W końcu podczas sobotniej kąpieli, mama wyjmuje mnie z wanienki i widzi, że już nie stoję na własnych nogach. Przechylam się bezwładnie na lewą stronę. Nie było już wątpliwości, miałem polio.

 Siedem lat spędził w szpitalach. W tym czasie rzadko widywał rodziców.

- Miałem 5 lat. Odwiedziny rodziców były możliwe tylko w niedzielę. W tę konkretną, słoneczną, letnią, moi właśnie się do mnie wybierali. Mieli do mnie ponad 200 km. Tata starał się wpadać raz w miesiącu. Zobaczyłem, jak idzie do mnie z jakąś kobietą. Zapytałem go, kim jest ta pani. Okazało się, że nie poznałem własnej mamy. Nigdy nie zapomnę ani jego przerażonego wyrazu twarzy ani tego, jak wybiegała z płaczem.

Antidotum na upokorzenia

Z własnej choroby zdał sobie sprawę dopiero, gdy poszedł do szkoły. Wcześniej, w sanatoriach i szpitalach, był taki jak inni. Inny stał się na szkolnych korytarzach, gdzie ulubioną zabawą kolegów było „odbijanie Krzysia od ściany”. Na podwórku stawał się „kulawcem” i „kuternogą”. Akceptacja własnej niepełnosprawności zabrała mu 15 lat. Po drodze były liczne upokorzenia. W szkole zawodowej nie został dopuszczony do zajęć praktycznych.

- Wstydziłem się do tego przyznać. Przez kilka godzin tułałem się po krzakach w okolicach szkoły. Wtedy zacząłem prosić Boga, żeby to się wreszcie skończyło. Na szczęście bałem się odebrać sobie życie i wcześniej czy później zawsze trafiałem na jakieś dobrego człowieka, który wyciągał do mnie rękę.

W końcu karta się odwróciła. Liceum zaczynał z sześcioma dwójami (wtedy to była najniższa ocena), kończył z pochwałą dyrektora. Antidotum na upokorzenia okazał się sport. Odkrył go już podczas rehabilitacji.

- Jestem produktem szkoły Weissa. Rehabilitacja w jego wydaniu była bliska treningom, a dzieci lubią rywalizację.

Wszechstronny zawodnik

Za namową nauczyciela wf-u zaczął od podnoszenia ciężarów, które własnym sumptem wytoczył na tokarce. Gdy kończył szkołę średnią, wyciskał na leżąco 115 kg. Szybko stał się zawodnikiem wszechstronnym.

Z sukcesami uprawiał też lekkoatletykę, włączając w to wyścigi na wózkach. Spróbował sił w narciarstwie biegowym.

- Lekkoatleci też jeździli na obozy zimowe. O sledżach jeszcze niewiele się mówiło, a może nawet wcale. Nagle patrzę w telewizji a tu narciarze biegowi siadają na takie sankonarty, dopinają narty. My takiego sprzętu nie mieliśmy. Spróbowaliśmy z czymś w rodzaju wanny. Kocham zimę i góry a do tego okazało się, że jestem w tym dobry. Na zawodach skupiałem się na tym, żeby nie zgasić latarni, a najbardziej ceniłem sobie swobodę, jaką dawały mi te narty.

 Chciał żyć pełnią życia i to właśnie sport dał mu wolność i poczucie niezależności. Ma na swoim koncie medale, puchary i rekordy. Nigdy nie wystartował w paraolimpiadzie.

- Po prostu nie potrafiłem się skupić na jednej dyscyplinie, ale ta tę różnorodność poczytuję sobie za zaletę. Niczego nie żałuję.

„Nikt za Ciebie życia nie przeżyje”

Karierę zawodniczą zakończył w wieku 40 lat, by zostać komentatorem i spikerem. Relacjonował wydarzenia z pięciu paraolimpijskich aren.

Jako zaangażowany społecznik propaguje nie tylko sport paraolimpijski. Był współpomysłodawcą poszerzenia Plebiscytu Przeglądu Sportowego o kategorię „Sportowca z niepełnosprawnością”. Działa na rzecz Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” i olimpiad specjalnych. Spotyka się z osobami potrzebującymi motywacji. W ten sposób spłaca dług wobec ludzi, którzy kiedyś pomogli jemu.

- Chyba zaczęło się od harcerstwa. Zawsze łączyłem się z ludźmi dla jakiegoś wspólnego celu. Potem zacząłem wykorzystywać swój dar mówienia i tak to trwa. Z olimpiadami specjalnymi jestem związany już chyba 15 lat, z Anną Dymną ze dwie dekady, ponad 13 lat z Europejskim Festiwalem Filmowym „Integracja Ty i Ja” w Koszalinie.  Stale coś robię. Gdybym miał zdefiniować swoją misję, powiedziałbym, że jest to chęć pokazania ludziom, że możemy żyć normalnie, szanować się, kochać, mimo wszystko.

Autorką jego życiowego motta jest jego mama, która często powtarzała mu „Spróbuj, staraj się, rób, co możesz. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje”.

Autorka: Ilona Berezowska 

 

Krzysztof Głombowicz - dziennikarz, korespondent i komentator sportowy (relacjonował m.in. 5 igrzysk paraolimpijskich), konferansjer, sportowiec, współzałożyciel stowarzyszenia „Start Bydgoszcz”, społecznik.

Krzysztof ma 63 lata i mieszka w Bydgoszczy. Gdy miał 14 miesięcy zachorował na chorobę Heinego-Medina. Dzięki ogromnej determinacji i ćwiczeniom porusza się o kulach i korzysta z aparatu ortopedycznego.

Do 1998 r. uprawiał wyczynowo sport. Reprezentował Polskę na mistrzostwach Europy i świata w takich dyscyplinach jak: podnoszenie ciężarów, lekkoatletyka i narciarstwo klasyczne. Uprawiał także strzelectwo i pływanie. Po zakończeniu czynnej kariery sportowej, w 2001r. współtworzył Stowarzyszenie Sportu i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych „Start Bydgoszcz”. Organizacja, której obecnie jest wiceprezesem, działa na rzecz osób z niepełnosprawnością ruchową oraz wzroku, poprzez prowadzenie dla nich profesjonalnych treningów sportowych. Krzysztof został także komentatorem sportowym. Jako korespondent telewizyjny relacjonował paraolimpiady w Atlancie, Sydney, Atenach, Turynie i Tokio. Współpracował także przy realizacji programów „Spróbujmy razem”, „Żelazna pięść” i „Pełnosprawni”.

Jako osoba z niepełnosprawnością udowadnia swoją karierą, czynami i podróżami (wziął także udział w wyprawie na Kilimandżaro), że jeśli istnieją bariery, to tylko w umyśle człowieka. Swoje motto życiowe: „Jak pięknie i cudownie jest bezinteresownie pomagać innym” realizuje też poza sportem. Od 2004 r. jest spikerem w Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, współpracuje przy Europejskim Festiwalu Filmowym „Integracja Ty i Ja” w Koszalinie, działa na rzecz Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, spotyka się z osobami odbywającymi kary w aresztach śledczych, zainicjował pomoc dla tegorocznych paraolimpijczyków w postaci aut przekazanych na ich użytek. Chętnie uczestniczy w innych akcjach społecznych w całej Polsce powtarzając, że „człowiek jest tyle wart, ile potrafi i chce dać innym”.

 

MATERIAŁ WIDEO
Nasi Partnerzy