Zahartowały go i uodporniły na wszelkie przeciwności losu lata spędzone w pociągach, kiedy podróżował po 800 km między szkołą a domem. Do jedynej wówczas szkoły oferującej i naukę, i całodobową opiekę trafił jako 7-latek. Miało to być na chwilę, najdłużej na dwa tygodnie… Tyle dostał czasu, by udowodnić, że jest samodzielny, że poradzi sobie bez wsparcia bliskich, nie będzie płakał, a przede wszystkim, że wejdzie po schodach na pierwsze piętro niedostosowanego architektonicznie budynku.
Wchodził 40 minut. Zaliczył test zaradności i dwa tygodnie zamieniły się w… 16 lat. Szybko zaakceptował swoją niepełnosprawność.
- Na szczęcie moja głowa funkcjonuje bez zarzutu i mogę w miarę normalnie żyć. Nigdy się nie skupiałem na tym, czym się różnię od innych. W rodzinie także nie czułem się inny. Rodzice uczyli mnie samodzielności i mimo że wszystko zabierało mi więcej czasu, miałem swoje obowiązki. Czasem babcia nie wytrzymała i starała się mnie wyręczać. Oczywiście umiałem wykorzystać tę słabość babci i czekać aż podniesie moje zabawki.
Samodzielność przydała mu się, gdy każdego roku co najmniej cztery razy ruszał w podróż pociągiem. Ma z tamtego czasu wiele anegdot do opowiedzenia. Ze śmiechem wspomina na przykład porzucenie go w zimnym wagonie na bocznicy, gdy na zewnątrz było minus 15 stopni Celsjusza. Miał tam czekać 10 min. Minęły prawie 2 godziny. W ramach rekompensaty został mu zaproponowany termos. Pamięta też 12-godzinną podróż przy toalecie, gdyż w składzie pociągu zapomniano o wagonie dostosowanym do potrzeb osoby na wózku.
- Wracałem do domu na święta. Internat był zamknięty i musiałem jechać. Nic nie piłem i nie jadłem, żeby nie musieć korzystać z toalety. Nie było to szczególnie trudne, bo zapachy z tej toalety skutecznie odebrały mi apetyt. Za to pęcherz nie wytrzymał do końca. Prosiłem kogoś, żeby mnie zasłonił, gdy ja korzystałem z tzw. kaczki. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu.
Po ukończeniu szkoły nie było łatwiej. Nikt nie chciał wynająć mieszkania chłopakowi z MPD. Właściciele mieszkań obawiali się, że wózek zostawi ślady na drzwiach i poniszczy podłogi. Nie zawsze też dostępność deklarowana w opisie, zgadzała się z rzeczywistością. Wrócił do domu i nie bez trudu przekonał rodziców, że chce rozpocząć samodzielne życie. Fakt, że pierwszy rok w domu spędził na rekonwalescencji po operacji zmniejszającej spastykę, nie ułatwiał rozmów o uniezależnieniu się.
- Rodzice martwili się, jak sobie poradzę, bo po operacji musiałem się uczyć wszystkiego od nowa, z drugiej strony wyjechałem z domu jako 7-latek, a wróciłem jako dorosły facet. To naturalne, że chciałem być niezależny od rodziców i po pewnym czasie zamieszkałem osobno.
Przez kilka lat robił podpałki w zakładzie aktywności zawodowej. Czuł jednak, że to nie jest jego miejsce. Nie znalazł pracy w wyuczonym zawodzie w administracji, ale wymarzona praca znalazła go sama. Podczas zakupów dostał propozycję dołączenia do zespołu portalu Rampa. Poczuł się spełniony w miejscu, gdzie pokazuje życie osoby z MPD, jej codzienność i problemy.
- To naprawdę było na zakupach. Zauważyłem, że ktoś na mnie patrzy. Dziewczyna. Byłem zaintrygowany, a ona podeszła i powiedziała, że rozkręcają portal Rampa i szukają ludzi z niepełnosprawnością, którzy będą motywować innych. Kontakt miałem zapisany na chusteczce.
Chusteczki z numerem nie zgubił, a że produkcja podpałek nie odpowiadała jego potrzebie stawiania czoła nowym wyzwaniom, z radością podjął się nowych zadań.
-To praca moich marzeń. Robię to, co lubię, i jeszcze mi za to płacą.
Krystian zaangażował się również w dostępność Rzeszowa. Dzięki jego staraniom udało się m.in. usprawnić dostęp do Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta.
- Chciałem opłacić podatek za mieszkanie i przy okazji pokazać na filmie codzienność w urzędach dla osoby na wózku. Nie spodziewałem się żadnych problemów, a okazało się, że nie było dostosowanego wejścia i mimo zimowych warunków obsłużono mnie przed urzędem. Filmik odbił się szerokim echem w mediach. Problemem zainteresowała się telewizja i udało się przekonać urząd do zmian. Teraz osoby z niepełnosprawnością mają do dyspozycji podjazd.
Krystian ma jeszcze wiele planów na przyszłość. W lipcu tego roku ożenił się. Jego wybranka również porusza się na wózku. Odważnie próbuje nowych rzeczy. Ma za sobą skok ze spadochronem. Żyje pełnią życia.
- Niczego się nie boję. Przecież gorzej być nie może – zapewnia.