Zwycięzcą 16. Konkursu „Człowiek bez barier”, organizowanego przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, został Przemysław Sobieszczuk. Gala wręczenia nagród odbyła się w Zamku Królewskim w Warszawie 3 grudnia 2018 r., w Światowym Dniu Osób Niepełnosprawnych. Konkurs honorowym patronatem objęła Małżonka Prezydenta RP Agata Kornhauser-Duda, która zaszczyciła Integrację i laureatów swoją obecnością. Przyznano także cztery wyróżnienia, Nagrodę Publiczności, wybrano też Osobowość Internetową. Jury przyznało pośmiertnie Nagrodę Specjalną Piotrowi Pawłowskiemu, twórcy Konkursu. Został on także uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Konkurs „Człowiek bez barier” organizowany jest od 2003 roku, gdy obchodzony był Europejski Rok Osób Niepełnosprawnych. Celem Konkursu jest promocja osób z niepełnosprawnością, których społeczna aktywność, zaangażowanie i postawa są dla innych przykładem i źródłem motywacji do przełamywania barier w życiu codziennym.
„Niepełnosprawność nie zwalnia z tego, żeby być człowiekiem, który żyje na miarę swoich potrzeb i marzeń – mówił Piotr Pawłowski, którego słowa przytoczyła jego żona Ewa Pawłowska, nowa prezes Integracji. – I dlatego o wiele cenniejsza i twórcza, również dla człowieka sprawnego, jest próba odkrycia jego zasobów. A te ma przecież każdy z nas. Nierzadko potrzeba jednak czasu, aby te talenty, umiejętności i predyspozycje odkryć”.
Krzyż za odpowiedzialność
Na początku gali odbyła się szczególna uroczystość. Minister Wojciech Kolarski, w imieniu Prezydenta RP Andrzeja Dudy, wręczył Ewie Pawłowskiej przyznany pośmiertnie w uznaniu zasług założycielowi Integracji Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
- Po śmierci poznaję Piotra od nowa i odkrywam go od nowa – mówiła Ewa Pawłowska. – Wcześniej obserwowałam go w działaniu, widziałam jego siłę, jego determinację, jego uśmiech, a teraz poznaje go poprzez słowa, które po sobie pozostawił.
Żona założyciela Integracji przywołała fragment wywiadu, w którym Piotr Pawłowski mówił o odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale też za innych.
- Myślę, że jego odpowiedzialność zaowocowała też odwagą w walce o ważne sprawy dla innych. Ten order jest za odwagę i za odpowiedzialność – podkreśliła Ewa Pawłowska.
Potrafił skupiać wokół pomysłów
Refleksjami i wspomnieniami o Piotrze Pawłowskim podzieliła się też patronka Konkursu, Pierwsza Dama Agata Kornhauser-Duda, która od początku kadencji swojego małżonka uczestniczyła we wszystkich galach konkursu „Człowiek bez barier”.
- Przede wszystkim sam Piotr Pawłowski był Człowiekiem bez barier – powiedziała Agata Kornhauser-Duda po uroczystym wręczeniu orderu. – Swoimi codziennymi wyborami udowadniał, że wszystko staje się możliwe. Dzięki działaniom pana Piotra oraz jego współpracowników świat osób niepełnosprawnych ulega zauważalnym zmianom. Swoją determinacją i wytrwałością dążył do tego, żeby włączać osoby z niepełnosprawnością do tkanki społecznej. We wszystkich wypowiedziach podkreślał, że każdy ma jakiś talent i powinien go wykorzystywać. Pan Piotr niezaprzeczalnie miał jeden wielki talent: potrafił skupiać wokół swoich pomysłów, swoich projektów ludzi z bardzo różnych środowisk, różnych zawodów i o różnych poglądach politycznych.
Nagroda Specjalna dla pomysłodawcy Konkursu
W tym roku Nagrodę Specjalną zdecydowano przyznać pośmiertnie pomysłodawcy Konkursu „Człowiek bez barier”, Piotrowi Pawłowskiemu. O tej decyzji mówiła przewodnicząca jury Konkursu, prof. Antonina Ostrowska z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
- Przygotowania do tegorocznej, 16. edycji konkursu, zostały przerwane nagłą śmiercią Piotra Pawłowskiego. Tak się złożyło, że zaplanowane od dawna posiedzenie kapituły konkursu odbyło się dzień po pogrzebie prezesa Integracji – mówiła prof. Ostrowska. – Duża cześć tego spotkania była poświęcona wspominaniu Piotra – jego rozlicznych talentów, sukcesów, osiągnięć. Wtedy podjęliśmy decyzję, że Piotr też powinien być odznaczony tytułem „Człowiek bez barier”.
Przeciw stereotypom
Prof. Antonina Ostrowska opowiedziała też o początkach i celu Konkursu „Człowiek bez barier”.
- Jeszcze w latach 90. przekaz na temat osób z niepełnosprawnością był taki, że są one biedne, niezdolne do pracy, utrzymujące się z renty albo z zasiłku, smutne i wyizolowane ze społeczeństwa, nie oczekują już niczego dobrego – podkreśliła. – Konkurs służył temu, by ten stereotyp przełamywać. Bo od jego żywotności zależała przyszła sytuacja życiowa osób z niepełnosprawnością. Bo przecież jeżeli ktoś jest postrzegany poprzez taki stereotyp, to owszem, zasługuje na nasze współczucie, ale już nie na to, by być naszym partnerem w pracy czy w jakimkolwiek przedsięwzięciu.
Prof. Ostrowska wymieniła trzy cele konkursu:
- nagrodzenie osoby, która całym swoim życiem pokazuje, że można pokonywać bariery i nie trzeba rezygnować ze swoich marzeń z powodu niepełnosprawności,
- pokazywanie samym osobom z niepełnosprawnością dobrych przykładów tego, co można osiągnąć mając odpowiednią determinację,
- prezentowanie społeczeństwu potencjału osób z niepełnosprawnością.
- Warto zwrócić uwagę na to, że osoby z niepełnosprawnością, jeśli znajdą właściwe pole aktywności, stają się pełnosprawne – zaznaczyła prof. Ostrowska.
Lista Mocy na 100-lecie niepodległości
Gala w Zamku Królewskim była także okazją do premiery najnowszego wydawnictwa Integracji – ostatniego pomysłu Piotra Pawłowskiego. To wydana na 100-lecie odzyskania niepodległości „Lista Mocy. Edycja specjalna. 100 wyjątkowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, działających w latach 1918-2018”.
Edycja specjalna Listy Mocy jest publikacją szczególną. Nigdy bowiem i nigdzie dotąd nie spotkało się w jednym miejscu 100 wybitnych postaci z niepełnosprawnością, które przeszły do historii Polski i świata dzięki niekwestionowanym talentom, osiągnięciom, twórczości i wiekopomnym dziełom dla dobra wspólnego. Walczyli w I i II wojnie światowej, w Legionach, Powstaniu Warszawskim, w powojennej opozycji. Byli więzieni i represjonowani. Tułali się po kraju, a wielu zmuszonych zostało do emigracji. Mimo to wszędzie tam, gdzie rzucił ich los, angażowali się na rzecz społeczności lokalnej i pielęgnowania pamięci historycznej.
Poniżej prezentujemy sylwetki laureatów 16. edycji Konkursu „Człowiek bez barier”:
Piotr Pawłowski (1966-2018) – Nagroda Specjalna
Był lipiec 1982 r. Piotr Pawłowski, wysoki, wysportowany nastolatek, uczeń technikum samochodowego, skoczył do rzeki Liwiec. Na główkę, chociaż woda sięgała mu zaledwie do pasa. Po tym skoku wszystko się zmieniło. Powoli wykruszyli się koledzy, odeszła pierwsza miłość, nie było już szans na powrót do sportu.
Nie od razu był gotowy, by to nowe życie zaakceptować i dostrzec tkwiące w nim możliwości. Zwyciężyła jednak wewnętrzna siła i charakter 16-letniego wówczas tetraplegika. Postanowił wykorzystać to, co miał, a miał sprawną głowę i ograniczony zakres ruchu w jednej ręce. Tyle wystarczyło, by szukał dla siebie nowej drogi. Najpierw widział ją w nauce, dlatego kontynuował edukację w Instytucie Studiów nad Rodziną, a później w Podyplomowym Studium Etyki i Filozofii UW. Z tej drogi zrezygnował dopiero na etapie studiów doktoranckich.
Nie został także tłumaczem, chociaż podjął się nauki języka japońskiego. Nauczył się pisać i malować ustami. Był nawet stypendystą Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami.
Przełom w jego życiu przyszedł w 1994 r. Magazyn „Integracja” narodził się podczas rozmowy przy piwie z kolegą, Bolesławem Bryńskim. Trzy miesiące później pierwszy numer 8-stronicowego, czarno-białego wydania, był już w rękach czytelników. Tamten numer został wydany na słabej jakości papierze, ale poziom tekstów i ich tematyka to była najwyższa jakość. Do redakcji, której siedziba jeszcze przez dwa lata mieściła się w domu Pawłowskich, przychodziły listy czytelników, zainteresowanych tematyką szeroko rozumianej niepełnosprawności. Wkrótce do zespołu dołączyła Janka Graban, która wzięła na siebie odpowiadanie na listy czytelników. Do dziś magazyn „Integracja” został wydany już ponad 150 razy i jest największą tego typu publikacją. 68-stronicowy, kolorowy magazyn bezpłatnie trafia do 30 tys. czytelników.
Już tylko to wystarczyłoby za sukces Piotra Pawłowskiego, ale dla niego był to dopiero początek. W 1995 r. powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, a rok później odbyła się pierwsza Wielka Gala Integracji. Integracja się rozrastała. Powstały program telewizyjny, portal Niepelnosprawni.pl, serwis Sprawniwpracy.com. Działalność rozpoczęła sieć Centrów Integracja, gdzie można znaleźć poradę i pracę. Integracja organizowała szkolenia, sprawdzała pod kątem dostępności dla osób z niepełnosprawnością budynki i strony internetowe.
Chociaż Piotr Pawłowski potrzebował ponad 2 godzin, by przygotować się do wyjścia z domu, nigdy sobie nie odpuszczał. Pracował po kilkanaście godzin dziennie. Efektem tej pracy były m.in. kolejne kampanie społeczne.
- Pierwsza była kampania „Płytka wyobraźnia...”, w której chcieliśmy powiedzieć młodym ludziom, żeby bezmyślnie nie skakali do wody. Nie mogłem obojętnie patrzeć na to, że wciąż skaczą na główkę do nieznanej sobie i zwykle płytkiej wody. Złamałem kręgosłup i nie mogłem stać bezczynnie, pozwalając komuś, żeby zrobił to samo – mówił w wywiadzie opublikowanym w 150. jubileuszowym wydaniu magazynu „Integracja”.
Piotr Pawłowski konsolidował środowisko, motywował i inspirował. Świat pamięta go jako wizjonera o otwartym umyśle. Był błyskotliwym strategiem o ciepłym usposobieniu. Chociaż wysoko stawiał poprzeczkę sobie i swoim współpracownikom, był przede wszystkim człowiekiem, który kochał życie i potrafił z niego korzystać.
- Był spełnionym człowiekiem, zachłannym na życie – wspomina Ewa Pawłowska, żona twórcy Integracji. – Ujął mnie swoim uśmiechem i pogodą ducha. W kontakcie z nim, wózek przestawał być widoczny.
- Piotr Pawłowski był żeglarzem i wiatrem – podkreśla poseł Sławomir Piechota, laureat Konkursu „Człowiek bez barier 2003”. – To on nadawał kierunek wielu sprawom, jak dobry żeglarz, ale jednocześnie to on wytwarzał tę energię, która pcha żaglówkę naprzód. Myślę, że dzięki niemu daleko zajechaliśmy w sprawach osób niepełnosprawnych.
Przemysław Sobieszczuk – Człowiek bez barier 2018
Każdy jego upadek kończył się rozerwaniem skóry, bólem, pieczeniem i obfitym krwawieniem. Miał zaledwie 3 latka, gdy zorientował się, że musi być ostrożny. Z biegiem czasu przyzwyczaił się do ograniczeń, jakie niesie za sobą pęcherzowe oddzielanie się naskórka (EB), ale na reakcję otoczenia nie był gotowy. Miejsce obok niego w szkolnej ławce pozostawało puste. Dopuszczenie do nauki w liceum wymagało przejścia weryfikacji doradców zawodowych.
- To były czasy, gdy niepełnosprawność każdego typu była wrzucana do jednego worka, więc narażona na urazy skóra, opatrunki i pęcherze stawiały pod znakiem zapytania moje możliwości intelektualne – wspomina założyciel Akademii Inspiracji Motyl.
Nauczyciele sugerowali mu wręcz rezygnację z egzaminu maturalnego. Nie uwierzyli w niego również pracodawcy.
- Byli zachwyceni moim CV, na tym etapie niepełnosprawność nie stanowiła problemu z wspomina. – Jednak rozmowa kwalifikacyjna kończyła się w momencie podania ręki na powitanie. Zaczynali pytać, czy potrafię włączyć komputer.
Chociaż palce ma zrośnięte w pięść, potrafi pisać, jeść, pracować na komputerze, prowadzić samochód.
- Gorzej jest z opatrunkami i zapinaniem kurtki na zamek – przyznaje.
Czasy zabiegania o swoje miejsce na rynku pracy ma już za sobą. Od 2007 r. jest pracownikiem banku, w którym zajmuje się szkoleniem kadr. W Akademii Motyl prowadzi też własne szkolenia motywujące i uczy dzieci, jak postępować w szkole wobec kolegów z niepełnosprawnością. Upowszechnia wiedzę o chorobach rzadkich. Rozwinął także działalność polskiego oddziału Stowarzyszenia Debra. Zaangażował się w walkę o refundację specjalistycznych opatrunków, poprawiających jakość życia chorych na EB.
Do własnych ograniczeń podchodzi z humorem i wciąż próbuje nowych rzeczy.
- Zdarzyło mi się przejść po rozżarzonych węglach i poprosić o wsparcie w przebijaniu pęcherzy na plecach niewidomego kolegę – śmieje się motywator, który inspiruje także swoich najbliższych.
- Dzięki jego sile stałam się pewniejsza siebie – dodaje Joanna Sobieszczuk, od 8 lat żona Przemysława. – Nauczyłam się sobie ufać, wierzyć w siebie tak, jak on we mnie wierzy. Swoim charakterem daje mi i innym odwagę, by żyć pełnią życia.
Andrzej Łukasik – wyróżnienie oraz Nagroda Publiczności
W Janowie Lubelskim znają go wszyscy. Od czterech kadencji jest radnym Białej Pierwszej i Drugiej. Mieszkańcy zyskali w tym czasie remizę i kanalizację. Wiedzą, że zawsze znajdzie dla nich czas. Pisze wnioski o dofinansowanie, pomaga w urzędowych sprawach, rozlicza podatki. Bezpłatnie.
Popularność zyskał jednak dzięki pielgrzymkom rowerowym.
- To był przypadek. Podczas nagrywania reportażu dziennikarka zapytała o moje marzenie. Przypomniałem sobie, że jeszcze w szkole chciałem pojechać na rowerze do Rzymu – wspomina.
Po tym programie odnalazł go organizator pielgrzymki rowerowej.
Andrzej sprzęt przygotował samodzielnie. Pierwszy rower dostał w wieku 5 lat. Dzięki przeróbkom brata, rower stał się jego wózkiem. Sprzęt dał mu możliwość pokonywania odległości, które dla zwyrodniałych stawów były nieosiągalne. Od tamtej pory na rowerze jeździł codziennie, bez względu na pogodę.
- Gdyby mnie ktoś zapytał, czy wolę przejść kilometr, czy przejechać na rowerze 70 km, nie wahałbym się. Wybrałbym rower – twierdzi zapalony sportowiec i przewodniczący Powiatowej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych.
W pierwszą wyprawę rowerową ruszył w 2013 r. Teraz ma już na koncie udział w sześciu wyjazdach. Łącznie przejechał 10435 km.
- Żyję pełnią życia i próbuję do tego przekonać innych – deklaruje prezes Stowarzyszenia Klub Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Klub jest otwarty dla wszystkich osób z niepełnosprawnościami i ich bliskich. Dla nich organizowane są częste spotkania i imprezy okolicznościowe.
- Niepełnosprawność? Ja nie czuję się niepełnosprawny – mówi Andrzej. – Jestem niskiego wzrostu, nie mogę za dużo chodzić, ale potrafię wszystko – i przy sobie, i przy domu – zrobić sam.
Samodzielności nauczył się pomagając rodzicom w gospodarstwie. Nie miał taryfy ulgowej. Traktor, lutownica, gra na instrumencie. Nic nie jest dla niego barierą.
Adrian Beściak – wyróżnienie
Sporty walki dawały mu poczucie wolności, radość i adrenalinę. Dzięki karate czuł się spełniony. Odnosił sukcesy. Gdy w 2011 r. wypadek na motorowerze uniemożliwił powrót na matę, zaczął szukać zajęcia, które pozwoliłoby mu przeżywać takie same emocje. Najpierw znalazł radość. Daje mu ją wspieranie innych.
- Pomaganie stało się dla mnie czymś równie naturalnym, jak mycie zębów. Odkryłem, jakie jest ważne dla innych i jak wiele daje również mnie – mówi 23-latek.
Od 2014 r. organizuje charytatywne „The Best Trip”. Podczas pierwszego wyzwania pokonał wózkiem 500 km w 8 dni, zbierając fundusze na rehabilitację 7-latka, który urodził się z wieloma wadami rozwojowymi. W kolejnych latach dzięki akcji udało się dokończyć dom dla Kuby, kupić wózek dla Zosi i pomóc 6-letniej Karolinie. Adrian przejechał już na wózku niemal 6 tys. km. Z myślą o tym projekcie trenuje trzy razy w tygodniu.
- Cokolwiek będę robił, na pewno nie zrezygnuję z działalności charytatywnej – deklaruje założyciel Stowarzyszenia The Best Life i organizator festiwalu charytatywnego w Rzeszowie.
Radość pomagania nie wypełniła jednak całej pustki po karate. Adrian próbował sił w różnych dyscyplinach. Pierwszą była koszykówka. Pod okiem mistrza paraolimpijskiego, Rafała Wilka, trenował kolarstwo ręczne. Z powodzeniem startuje w biegach ulicznych, ale dopiero sporty motorowe były strzałem w dziesiątkę.
- Wsiadłem do samochodu i już po pierwszej sesji na torze miałem najlepszy czas. Poczułem się tak, jak dawniej na macie. To jest to! – mówi Adrian, który w swoim pełnym podróży i wyzwań życiu znalazł miejsce na nową pasję. – Wyścigi. Mimo przeszkód, będę się w tym kierunku rozwijał, ale energię do życia dają mi efekty działań charytatywnych i uśmiechy ludzi.
Irena Sikora-Mysłek – wyróżnienie
Ból nogi wydawał się jej zbyt mały, by się nim przejmować, ale tamtego feralnego dnia, zamiast do domu, prosto ze szkoły trafiła do szpitala. Zapalenie wyrostka z zakażeniem. Konieczna była operacja, ale to nie wyrostek był największym problemem 15-latki. Po zabiegu patrzyła na usta, by zrozumieć, co się do niej mówi. Sądziła, że to efekt oszołomienia operacją.
Dwa miesiące później, podczas specjalistycznych badań w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu, okazało się, że słuchu uszkodzonego źle obliczoną dawką silnego leku nie da się już uratować. Duże, mało twarzowe aparaty słuchowe stały się nieodłącznym elementem wyglądu nastolatki. Nie ułatwiały jej nauki w liceum medycznym.
- Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym robić cokolwiek innego. Chciałam być pielęgniarką, a to powinna być osoba bez skazy – wspomina Irena, obecnie doktorantka, przewodnicząca Koła Terenowego Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego w Częstochowie, członkini wielu organizacji społecznych.
Nie od razu odniosła sukces. Drżała o los swojej matury, gdy z premedytacją była sadzana w ostatniej ławce. Stamtąd nie słyszała lekcji. Ukrywała łzy, gdy na dyżury z nią trafiało się z polecenia służbowego, z zadaniem kontrolowania jej pracy.
Przełomowym momentem stała się decyzja o urodzeniu syna.
- Dla niego chciałam czegoś więcej – wyjaśnia pielęgniarka.
Dziś prowadzi prywatną praktykę, a z myślą o synu wygrała konkurs na stanowisko pielęgniarki koordynującej pracą poradni przyszpitalnych i rejestracji centralnej oraz rozwija się naukowo.
- Po tych wszystkich niełatwych latach moje życie weszło na spokojne tory, czekam na nowe implanty – mówi. – Po raz pierwszy usłyszę swój własny głos.
Krzysztof Stern – wyróżnienie
Wypadku nie pamięta. Gdy samochód zjechał do rowu, spał na tylnym siedzeniu. Po wypadku wiele się w jego życiu zmieniło, ale nie stracił swojej pewności siebie i ambicji. Zawsze stawiał przed sobą cele i dążył do ich realizacji. Pierwszym, jaki postanowił zrealizować już na wózku, była walka o akceptację dla osób z niepełnosprawnościami.
- Zdarzało się, że byłem wytykany palcami, że wzbudzałem zbyt nachalne zainteresowanie, próbując normalnie żyć – wspomina działacz społeczny, założyciel Stowarzyszenia „Jedna Chwila”.
Walkę o zmianę nastawienia do niepełnosprawności zapoczątkował Festiwalem Integracyjnym w Murowanej Goślinie. Myślał, że zainteresowanych poznaniem życia na wózku będzie niewielu.
- Mieszkańcy mnie zaskoczyli. Mój przekaz, że my na wózku nie stajemy się innymi ludźmi, trafił do 2 tys. osób – podkreśla.
Po sukcesie imprezy przyszła kolej na realizację kolejnych celów. Obozy sportowe Iron Camp, treningi crossfitu, biegi na wózkach. Wszystko po to, by osoby z niepełnosprawnościami przekonać do aktywnego stylu życia.
- Wybrałem crossfit i biegi, żeby pokazać, że przeszkodą nie jest brak funduszy na drogi sprzęt. Aktywność nie wymaga inwestycji, a jedynie chęci wyjścia z domu – mówi pomysłodawca klubu crossfitowego dla osób z niepełnosprawnością.
Do aktywności zachęca również własnym przykładem, trenując, biorąc udział w zawodach, angażując się w projekty społeczne. Zdarza się, że tych działań jest za dużo.
- Brakuje mi czasu dla siebie, chwil spokoju i odpoczynku – przyznaje – ale może kiedyś uda mi się zwiedzić kamperem Europę i spełnić inne marzenia.
Najważniejsze wydarzenia z życia zapisuje tatuażami. Obecnie jego ulubionym jest wizerunek żony i drzewo symbolizujące rodzinę.
Agata Roczniak – Osobowość Internetowa 2018
- Człowiek potrzebuje wyzwań, przekraczania własnych granic, by czuć się z siebie dumnym – mówi Agata Roczniak.
Wyzwań jej nie brakuje. Stawia je sobie na pływalni, gdzie trzy razy w tygodniu trzydzieści dwa razy pokonuje długość basenu.
Wyzwaniem dla chorującej na rdzeniowy zanik mięśni (SMA) była kariera modelki. Nie tak dawno temu dziewczyny poruszające się na wózkach rzadko były poszukiwane przez agencje, ale Agata znalazła swoją drogę do hermetycznego świata piękna.
- Postawiłam na konkursy. Tak mogłam dotrzeć do większego grona odbiorców – wspomina zwyciężczyni konkursu Gazety Wrocławskiej z 1998 r. na „Twarz Roku”.
Z tamtego wydarzenia zapamiętała także to, że odbierając nagrodę na wózku wielu ludzi mocno zaskoczyła.
- To było wspaniałe uczucie. Uwielbiam to robić. Mieszać ludziom w głowach, prowokować ich do zmiany sposobu myślenia – przyznaje modelka.
W 2006 r. wzięła udział w pokazie kolekcji Ewy Minge i od tamtej pory jest związana z fundacją projektantki. Prowadzi wykłady, motywuje, inspiruje, dodaje odwagi.
To dla niej teraz najważniejsza działalność. Jest bardzo aktywna na Facebooku i Instagramie. Prowadzi kanał na YouTubie, w którym przekonuje osoby z niepełnosprawnością do dbania o siebie.
- Mówię o pokonywaniu codziennych trudów, komforcie psychicznym i aktywności fizycznej poprzez rehabilitację – podkreśla. – Wierzę, że dbanie o swoje ciało zapewnia nam lepsze samopoczucie i większą niezależność. Wzmacnia też nasz charakter.
To z działalnością motywacyjną wiąże swoją przyszłość, ale znajduje również czas na pracę w Radzie Konsultacyjnej ds. Osób Niepełnosprawnych, a przede wszystkim dla swojej rodziny. Przecierała szlaki osobom z niepełnosprawnością w modelingu, przełamuje też stereotypy na temat macierzyństwa kobiet z SMA.