Bartłomiej Skrzyński miał ogromny apetyt na życie. Śpieszył się, by zrealizować swoje plany, zanim jego czas, za sprawą zaniku mięśni Duchenne’a, dobiegnie końca. A planów miał wiele i był nie do zatrzymania.
- Nie wiedział, ile czasu mu zostało. Czy ma jeszcze tydzień, miesiąc czy rok przed sobą. Chciał ten czas wykorzystać jak najlepiej, dlatego nawet, gdy rano wstawał z bólem, uważał, że trzeba ruszyć z miejsca i działać – wspomina Magdalena Kokot, siostra, o której Bartłomiej mówił, że jest jego „prezentem życia”.
Wspólne tematy
Ona jego nazywa „bratnią duszą”. Miał 11 lat, gdy się urodziła. Był dla niej wsparciem, ostoją i przyjacielem. Zawsze miał dla niej czas. Wymyślał zabawy i atrakcje.
- Mieliśmy zestaw klocków – wspomina Magdalena. – Takich pozbieranych z różnych. On był w tym mistrzem świata. Potrafił z nich dla mnie skonstruować dosłownie wszystko. I wyścigówkę, i domek, i ciężarówkę. Oglądaliśmy razem kreskówki, chodziliśmy na spacery.
Z biegiem czasu zmieniały się ich wspólne tematy. Zabierał ją na żużel, do studia prowadzonego przez siebie programu „W-skersi”, na wycieczki, do Egiptu i Paryża.
- Wierzył, że na wszystko jest sposób – mówi Magdalena. – Nie rezygnował w życiu z niczego.
Pisał, podróżował po świecie, spotykał się z przyjaciółmi, doświadczał życia, poznawał nowych ludzi. Spróbował nurkowania, lotów na paralotni i szybowcem. Gdy zrozumiał, że nie zostanie żużlowcem, nie zrezygnował ze swojej pasji. Został blisko toru w roli dziennikarza prasowego. Pierwszy artykuł opublikował w wieku 15 lat. Był redaktorem naczelnym portalu „Nie ma barier. Dolny Śląsk” i twórcą Parlamentu Młodzieży Wrocławia.
Na 100 procent
Pracował jako dziennikarz telewizyjny, prowadząc swój autorski, wielokrotnie nagradzany program „W-skersi”. W-skersem został jeden z wrocławskich krasnali. Stojący w pobliżu ratusza skrzat ma również dwóch pomocników. Głuchak i Ślepak to krasnale, które promują jego projekt „Wrocławia Bez Barier”. Lokalna telewizja nadawała zaś współprowadzony przez Bartłomieja magazyn „Bez barier”.
Chciał tworzyć Wrocław dostępny dla każdego. Był zaangażowanym Rzecznikiem Prezydenta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych. Z jego inicjatywy powstała m.in. „Szpilkostrada”. Sprawdzał również dostępność obiektów sportowych. Nie ma sposobu, by wymienić wszystkie jego aktywności.
- Zawsze się śmialiśmy, że gdybym przeżyła chociaż dwa dni na jego obrotach, następne dwa musiałabym przespać, ale on nie uznawał półśrodków, wszystko robił na 100 procent – wspomina Magdalena.
Mimo że zawsze miał dużo do zrobienia, znajdował również czas dla przyjaciół.
- Wierzył, że w ludziach należy szukać pozytywnych stron. Przyjaciele dobrze się czuli się w jego towarzystwie – mówi siostra. – W Bartku było piękne to, że jeśli widział, że komuś się coś udało, że ktoś do czegoś dotarł, to zawsze był pełen podziwu i szczerze gratulował. Nie było w nim zawiści ani zazdrości. Chciał, by inni osiągali swoje cele. Chciał też osiągać swoje.
Tyle, ile można znieść
Motywował innych do działania i dodawał im skrzydeł, chociaż jego codzienność nie była łatwa. Potrzebował pomocy w codziennych sprawach – ubieraniu się, pokonywaniu schodów czy w zmianie pozycji podczas snu. Nie wstydził się prosić o pomoc, ale sam również chętnie pomagał.
- Nie wymagał od nikogo heroizmu – podkreśla Magdalena. – Rozumiał, że każdy ma swoje problemy. Każdy z nas jest osadzony w swojej rzeczywistości i każdy ma prawo widzieć trudy własnego życia. Bartek powtarzał, że Bóg zesłał mu tyle, ile był w stanie znieść.
On zaś był w stanie znieść dużo. W mediach społecznościowych przekonywał, że warto skupić się na możliwościach i z nich korzystać.
- Wierzył, że bariery są w naszych głowach – mówi siostra. – Każdy ma jakieś ograniczenia. Jemu wcale nie było łatwo, by pokonywać własne. Zdarzało mu się zderzyć ze ścianą, której nie był w stanie pokonać. Wtedy wcale się nie poddawał. Szukał innego rozwiązania.
Żył 41 lat. Zmieniał świat dookoła siebie. Nieustannie działał. Po sobie pozostawił pustkę. Tęskni za nim miasto, przyjaciele i najbliżsi.
- Tęsknota nie minie. Będę musiała uczyć się z nią żyć – podsumowuje Magdalena.
Autorka: Ilona Berezowska