- Niepełnosprawny? Ja? – dziwi się Andrzej Łukasik. – Ja nie czuję się niepełnosprawny. Jestem niskiego wzrostu, nie mogę za dużo chodzić, ale potrafię wszystko i przy sobie, i przy domu, zrobić sam. Znam się na elektronice, sam spawam, dom oporządzam.
W wiejskim domu z wychodkiem, z ziemią, która była jedynym źródłem utrzymania, pracy mu nie brakowało. W gospodarstwie obowiązki były podzielone na całą rodzinę.
- Brałem udział we wszystkich pracach polowych. Nawet traktorem jeździłem, skacząc na sprzęgło i dobrze sobie radziłem. Do dzisiaj ze wszystkim dobrze sobie radzę – zapewnia Andrzej Łukasik.
Mordęga
Samodzielności nauczyła go również konieczność zarabiania na swoje wykształcenie i wydatki. Najpierw zbieranie owoców, potem rysunki techniczne dla przemysłu hutniczego i metalurgicznego. To właśnie tam widział swoją przyszłość, po skończonym technikum. Tyle że zanim on skończył szkołę, skończyła się dobra koniunktura dla przemysłu. Musiał znaleźć na siebie nowy pomysł.
- Poszedłem na ekonomię po logicznej analizie moich możliwości na rynku pracy – wspomina. – Ależ ja się tam męczyłem! Jakie to było wszystko nowe i niezrozumiałe. Jakiś popyt, jakaś podaż. Mordęga. Nie było jednak wyjścia. Zawziąłem się, zacząłem rozumieć, o co w tym chodzi. Pracę z zabezpieczenia kredytów obroniłem bez problemów.
Lokalny rynek pracy nie był jednak otwarty na księgowego o 106 centymetrach wzrostu. Ponad 40 rozesłanych życiorysów i listów motywacyjnych nie przyniosło rezultatu.
Duma
Skorzystali na tym mieszkańcy Białej Pierwszej, dla których Andrzej Łukasik stał się bezpłatnym doradcą. Pisał wnioski o dofinansowanie i rozliczał podatki. Dla swoich sąsiadów znajduje czas i dzisiaj. Teraz już jako radny – od kilku kadencji – dba o rozwój swojej wsi. Z dumą pokazuje nową remizę i opowiada o podłączeniu kanalizacji.
Swoje bezrobocie przekuł również w sukces organizacyjny Stowarzyszenia Klub Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Klubowe cotygodniowe spotkania cieszą się popularnością wśród osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Zaproszenia na bale, imprezy integracyjne i wyjazdy rozchodzą się od razu po ich ogłoszeniu.
Na chętnych czekają również imprezy sportowe. Każdego roku przy stole do tenisa spotykają się uczniowie szkół średnich i członkowie klubu. Zazwyczaj wygrywają ci drudzy. Andrzej Łukasik w deblu sięgał po mistrzowski tytuł pięć razy z rzędu, a tenis nie jest jego jedyną dyscypliną sportową.
Rower
Na rower wsiadł już wieku 5 lat. Ten pierwszy dostosował mu brat, przy kolejnych przeróbkach już wydatnie pomagał.
- Rower to moje kule. Gdyby mnie ktoś zapytał, czy wolę przejść kilometr, czy przejechać 70 km, bez wahania wybrałbym rower – przyznaje Andrzej Łukasik.
Tę deklarację udowodnił w praktyce. Sam złożył rower, na którym przejechał 1540 km podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Włoch. Kosztowało go to utratę wagi, odwodnienie i konieczność skorzystania z pomocy lekarskiej. Nie zrezygnował jednak z kolejnych wypraw. W sumie podczas sześciu rowerowych pielgrzymek przejechał 10435 km i w tej kwestii nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Zaufanie
- Mam jeszcze wiele planów – wyznaje. – Chciałbym pojechać do Portugalii i położyć kanalizację w Białej Drugiej.
Na razie dzieli czas pomiędzy działalność społeczną, pracę zawodową, obowiązki radnego i opiekę nad rodzicami. Za swoje działania wygrał wiele plebiscytów, został wyróżniony w Konkursie „Człowiek bez barier 2018”, otrzymał też Nagrodę Publiczności, ale najważniejszą dla niego nagrodą jest zaufanie mieszkańców Janowa Lubelskiego. To z tym miejscem jest silnie związany. Tutaj znają go wszyscy. W zakładach krawieckich trzymają formy pod jego wymiar, ludzie zatrzymują się na ulicy, by chwilę porozmawiać lub przynajmniej pomachać z odległości.
Jego niepełnosprawności nie dostrzegają.
Autorka: Ilona Berezowska